
Cuda na Stalowej zdarzają się codziennie. Wystarczy się przejść kawałek i można zobaczyć co najmniej kilka. W zasadzie nikt już się nie dziwi widząc kolejny cud. Ale ten był wyjątkowy. Było to parę lat temu. Wybrałem się w niedzielne popołudnie na spacer. Nieopodal pomnika pijaka zobaczyłem inwalidę oddającego się jakże normalnej i niezbędnej czynności, jaką każdy z nas wykonuje kilka razy dziennie z tą niewielką różnicą, że może nie na środku ulicy. Widać było wielką ulgę na jego twarzy. Ale moją uwagę zwróciły oczy nieco zasłonięte okularami skupione na jakimś punkcie wewnątrz szybko rosnącej kałuży. Przeszedłem na drugą stronę ulicy i zerknąwszy w kałużę zrobiłem kolejne zdjęcie. Rozglądałem się bacznie ale pani widocznej w odbiciu nigdzie nie było. Przemknęło mi przez głowę, że to pewnie jakiś cud. Zapytałem inwalidę co i w jakich ilościach wcześniej pił. W sklepie na rogu kupiłem dwa piwa, trzy setki i sześć markowych najtańszych win. Niestety zjawiska podobnie nie zaobserwowałem i pani nie pojawiła się więcej. Podobno takie cuda zdarzają się tylko na Stalowej. Jakieś specjalne światło i klimat. A może jedno i drugie?
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie