
Było tak: któregoś dnia usłyszałem w audycji Wojtka Manna, w specjalnym kąciku do odszukiwania najmniej znanych dziś wykonawców muzyki "młodzieżowej", że ktoś puścił nagranie wrocławskiej grupy "Pakt". Wtedy mi się przypomniało głową, że znam faceta i kapelę. W latach 60-70. jednego z ubiegłych wieków jeździłem na kolonie letnie do Mielna nad morzem, jako nikomu nieznane dziecko ludzkie. Tam wiodłem niełatwe życie kolonisty, chodziłem w chuście kolonijnej na szyi, stawałem na apelu, robiłem w tył zwrot i leżakowałem. Nie było lekko. Potem już byłem starszy i miałem ze 14 lat.
W tym wieku (za moich czasów) - był już niepisany imperatyw - obowiązkowa nauka gry na gitarze "Domu wschodzącego słońca", utworu znanego, efektownego i zagranicznego. Uczył mnie Zdzisiek Rychter (patrz obsada "Alternatywy 4"). Jak osoba znająca owe wszystkie 4 akordy, zwróciłem na siebie uwagą dorosłego muzyka (Tadeusza Prokopa), co grał u nas w świetlicy na zabawie w zespole "Pakt" z Wrocławia. W przerwie występów dla kolonistów użyczył mi swojej gitary dla spróbowania. Pierwszy raz miałem w ręku prawdziwą markową gitarę. Wydawała zupełnie inne dźwięki niż moja gitara pudłowa za 615 zł i była podłączona do wzmacniacza. Bardzo mi się to spodobało i postanowiłem grać na gitarze do końca życia, związać się na stałe ze światem big-beatu i nie schodzić poza światła rampy.
Byłem jednak dzieckiem, a rozmawiałem z dorosłym facetem, który pobłażliwie mnie tolerował, lekko chwalił za prawidłową postawę przy mikrofonie, ale niestety musiałem mu oddać gitarę. Gość był całkiem dorosły, miał długie włosy i wyglądał cool. Występowali dalej, a ja zapamiętałem fragment typowego tekstu dla ówczesnych big-beatowców: "Czarna krowa/w kropki bordo/gryzła trawę/kręcąc mordą". Dostałem od zespołu na pamiątkę zdjęcie z podpisami wszystkich i stałem się przez to najważniejszym kolonistą na Wybrzeżu. Podczas kilku kolejnych lat zespół grał u nas ponownie, a ja zagrałem z nimi parę kawałków już na serio, bo miałem ze 16 lat, czyli już w wieku męskim. Był nawet ciekawy moment, gdy grali swój "oryginalny" kawałek, a ja wszedłem z gitarą i dograłem drugą połowę - i to lepiej, bo to był plagiat z "Sunshime Of Your Love" Creamów, co w nich stawiał nieśmiałe kroki Eric Clapton, młodzieniec zdolny i świetnie się zapowiadający. Byli bardzo zdziwieni, że ja to znam.
Przechowywałem długi czas zdjęcie zespołu Pakt. Może gdzieś je znajdę. Dziś w pracy przypadkiem przypomniałem sobie nazwę zespołu przy okazji użycia przez kogoś rzeczownika "pakt" i wpisałem w Google, co wszystko wiedzą. Okazało się, że nie jest dobrze:
http://www.radioram.pl/articles/view/28482/Nie-zyje-Tadeusz-Prokop-WSPOMNIENIE-I-TWORCZOSC
P.S. Nie wiem, po cholerę wchodziłem na tę stronę... Ale jedno jest pewne, gdy wtedy, przed laty stałem z tą gitarą w nastrojowym świetle na scenie, najbardziej podobał mi się pasek - był nie z dermy, tylko z prawdziwej skóry i był wysadzany pięknymi kryształami słusznej wielkości w złotych mocowaniach. Kryształy były rżnięte w grubych fasetach - czerwone, niebieskie, zielone i żółte. Rzucały w reflektorach niesamowite błyski po ścianach i ładniejszych już potem w życiu nie widziałem. Bo wtedy muzyka była inna, świat ładniejszy choć tajemniczy, a dziś mało kto się zna i już nie robi się gitar z takimi paskami. Jak mawiał poeta - alles ist vorbei...
Jak zawsze bezinteresownie - Pzdr
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Tak sie sklada, ze ostatnie lata zycia Jonhego Grand sa( tak sie nazwał mieszkajac w Anglii) poznalem. Mieszlalem z nim w 2007roku w Leiden w Holandii. Grał po pubach na gitarze, farbował wlosy itd. W 2010roku widzialem go ostatni raz w Leiden. No niestety nie zdążyłeś podpisać mi swojej płyty. R. I. P. Johny