Reklama

Julien de Casabianka - sztuka czy poniżenie mieszkańców?

W zeszłym tygodniu w swoim artykule http://ipragapolnoc.pl/artykul,julien-de-casabianka--sztuka-ulotna-na-pradze,15226, poruszyłem sprawę zniszczenia na Pradze prac francuskiego artysty Julien de Casabianki, który znany jest z tego, że odwiedza muzea, galerie i fotografuje obrazy a następnie przenosi  je na wydruki, które umieszcza na murach kamienic.

Tym razem francuski artysta postanowił upiększyć ściany domów na warszawskiej Pradze. Na ulicę Stalową, Małą i Inżynieryjską, trafiły dzieła Jacka Malczewsiego i Aleksandra Gierymskiego. Prace wisiały zaledwie dwa dni, poczym zostały zniszczone. Julien de Casabianka zapowiedział, że odwiedzi jeszcze raz Polskę, by odnowić swoje prace.  Swój materiał spuentowałem stwierdzeniem „chcielibyśmy zasugerować  zabezpieczenie prac taflami szkła kuloodpornego, aczkolwiek znając pomysłowość naszych mieszkańców, może się okazać, że po dwóch dniach nie będzie ani szyb, ani reprodukcji obrazów.”

Przeglądając jeden z portali społecznościowych natrafiłem na tekst podpisany przez Kasie Kęsicką. Przyznam się, że spostrzeżenia zawarte w tym materiale, dały mi dużo do myślenia.

W pierwszej wersji chciałem zacytować tylko fragmenty, lecz po zastanowieniu postanowiłem opublikować całość materiału, by i nasi czytelnicy mogli zapoznać się z innym spojrzeniem na twórczość francuskiego artysty.

Czy autorka tekstu podpisana jako Kasia Kęsicka ma racje krytykując twórczość Julien de Casabianki ? Oceńcie to sami.

Może macie swoje przemyślenia? Czekamy na wasze wpisy na forum.

 

Ramzes Warszawski

 

 

Proszę Was, wyobraźcie sobie przez chwile, ze jesteście mieszkańcami tej beznadziejnie zaniedbanej, zagrzybionej, brudnej, śmierdzącej i niedogrzanej praskiej rudery.
Nawet nie, ze jesteście na bieda emeryturze, ze pracujecie na kasie w Biedronce za 1200 zł, ze mąż pije, a syn pogardza biednym życiem ojca i matki, ale sam nie będzie sie umiał z tego wydobyć i po kilku włamaniach skończy w kryminale. Wyobraźcie tam sobie samych siebie, takich jakimi jesteście - tylko ze nie macie pieniędzy żeby wziąć kredyt, kupić mieszkanie i uciec z tego slumsu.
I teraz powiedzcie: jakbyście przyjęli, ze na wasze podwórko zlatuje jakiś zagraniczny artysta, nalepia wam na ścianę "Dziada i Bąbę" Tadeusza Makowskiego (oryginał w Muzeum Narodowym) i odlatuje z powrotem do swojego fajnego, kolorowego świata, zostawiając Was co prawda nadal bez cieplej wody, ogrzewania i jakiejkolwiek szansy na zmianę Waszego życia, ale za to z kawałkiem Wielkiej Sztuki na ścianie.
Czy Wasze otoczenie jakoś sie od tego zmieniło? Czy jest mniej obskurne, mniej zaniedbane, mniej przerażające? Czy macie poczucie, ze artysta i towarzyszący mu postępowi aktywiści przez chwile poważnie zastanowili sie nad Wasza sytuacja? Potraktowali Wasze życie i Wasze otoczenie serio? Zorganizowali jakąś akcje, która daje Wam szanse odzyskać odrobinę kontroli nad Waszym życiem, albo chociaż odrobinę poczucia własnej godności?
Ja nie mam takiego wrażenia. Wręcz przeciwnie. Mam wrażenie, ze ktoś ze mnie zakpił, obśmiał mnie i poniżył. Powiedział: ty prosta zaharowana kobito, rozumiemy ze masz ograniczone horyzonty - ale od my ci je właśnie rozszerzamy! Doceń to! Rozumiemy, ze jesteś tak zaharowana, ze nie masz głowy sie ukulturalniać - nic to, my cie ukulturalnimy. Doceń to! Rozumiemy, ze twoje życie jest okropne i beznadziejne - ale jesteśmy pewni, ze te naklejki, ersatze prawdziwej sztuki, sprawia, ze poczujesz sie lepiej. To jest właśnie to, czego naprawdę potrzebujesz - nasze pochylenie sie nad tobą. Doceń naszą troskę o ciebie, bij nam brawo, czuj sie wdzięczna i niech żyje sie lepiej - wszystkim!
Ja poczułabym się, jakby ktoś po prostu napluł mi w twarz. Zabawił sie kosztem mojego życia i mojego otoczenia. Spędził tu sobie fajnie czas, ale poza tym, to ma Pragę i Prażan głęboko w dupie. Jego nie dotyczy to, co tu sie dzieje. On żyje w innym świecie, do którego szybciutko wrócił. Po prostu mnie poniżył.
I oczywiście Prażanie tak sie poczuli, bo naklejki francuskiego artysty Juliena de Casablanca (było ich kilka, w rożnych miejscach Pragi, wszystkie przedstawiały znane obrazy z Muzeum Narodowego) zostały zniszczone jednej nocy. Z rozmysłem.
Wrzask, jaki sie podniósł wśród oświeconej publiki, łatwo sobie wyobrazić. Postępowe portale nie przebierają w słowach: chamstwo, bydło, wandalizm, wstyd mi za Pragę.
Tak, mnie też jest wstyd za Pragę. Za to, ze miasto, gmina, dzielnica doprowadziły ja do takiego stanu, w jakim jest. Za to, ze ludzie musza tu żyć w takich warunkach, a komuś sie wydaje, ze najbardziej potrzeba im murali na ścianach. Za to, ze nikt nie tworzy żadnego programu realnego wyjścia z tego upadku.
Wstyd by mi było tez hipokryzji potwierdzającej najgorsze stereotypy o kawiarnianych lewakach: pochylamy sie nad ludem z naszym kagankiem, robimy to z szumem i przytupem w mediach, ze to taka wspaniała akcja społeczna, a gdy lud ja odrzuci - to plujemy na niego, ze sie głupie praskie bydło na Wielkiej Sztuce i Wielkiej Akcji się nie poznało.

Kasia Kęsicka
Foto: Kasa Kęsicka

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo iPragapolnoc.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do